A to Ci heca!

poniedziałek, 25 maja 2009

Zdrówko!

Napewno znaczna większość z Was piła kiedyś piwo. Pijemy je żeby ugasić pragnienie, żeby podelektować się smakiem albo poprostu żeby zachlać ryja. Pijemy z różnych okazji, podczas oglądania meczu, rozgrywki z ziomami na plej stejszyn, na koncercie w celu pobudzenie zmysłów i lepszego odbioru muzyki i oczywiście na wszelkiego rodzaju imprezach towarzyskich. Przeciętny Polak wypija rocznie jakieś 93 litry piwa rocznie. Teraz zrób szybki rachunek i zobacz czy wybijasz się ponad przeciętną? :P
Czemu o tym piszę? Otóż dowiedziałem się, że 25 maja to jest międzynarodowym dniem piwa. Wypadałoby to uczcić chociaż małym kufelkiem tego złocistego napoju, ja już to uczyniłem, Wasze zdrowie! :)



Przy tej okazji proponuję Wam ciekawy artykuł o polskich browarach i procesie produkcyjnym tego napoju.

niedziela, 24 maja 2009

Bo mnie komercja nie tyka!

Od jakiegoś czasu zauważam u ludzi, zwłaszcza nastolatków, że próbują być strasznie "niezależni". Pisząc niezależni, nie mam na myśli chęci uwolnienia się od rodziców czy czegoś takiego. Chodzi mi bardziej o to, że chcą być na drugim biegunie kultury masowej, która jak wiadomo w większej części ssie pałkę.
Oczywiście nie ma w tym nic złego, że młodzież interesuje się czymś więcej niż tylko melanże i muzyka lansowana przez komercyjne stacje. Mam czasem wrażenie, że to ich zachowanie jest strasznie pretensjonalne. Chodzi mi o to, że strasznie się z tym obnoszą, jacy to oni są "niezależni" i że komercja to ich w ogólnie nie tyka. Oczywiście czytają książki, a najchętniej to jakieś głębokie, trochę filozoficzne, najlepiej żeby to był Paulo Coelho. Wtedy jest najlepiej. Słuchają też muzyki, a jakże. Im bardziej egzotyczny rodzaj i mniej znany wykonawca tym lepiej. Zbierają winyle i robią sobie z nimi czarno-białe zdjęcia, które potem zamieszczają na gronie. Nie chce tu wyjść na hipokrytę, bo sam winyle zbieram. :] Interesują się fotografią, mają te swoje lustrzanki cyfrowe, z którymi ganiają po mieście i cykają foty, które potem wrzucają na grono, albo jakiś devian art. Jak chodzą na koncerty to tylko do jakichś lokali, o których nikt nie słyszał, na koncerty artystów o egzotycznych pseudonimach.
Jak już napisałem, nie widzę w tym nic złego, ale czemu to wszystko jest takie pretensjonalne? Z resztą wydaje mi się, że możnaby to podciągnąć pod każdą subkulturę. Bo tak samo będzie wyglądał elo-rap-uliczny małolat w bluzie "CHWDP", palący fajka i plujący przez zęby, jaki i ubrany na czarno w upalny dzień metal.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to części jakiejśtam subkultury. To o czym piszę odnosi się bardziej do zachowania niż wyglądu.
Podsumowując, uważam że ludzie obnoszący się ze swoją "niezależnością" są tak samo śmieszni jak ci wszyscy krejzole z fotki czy naszej klasy. Myślą, że są lepsi, a tak naprawdę tkwią w takim samym gównie, coraz więcej małolatów chce być taką osobą, bo to jest poprostu modne. Koło się zamyka. Ci najbardziej "offowi" wcale tacy nie są, a ci co są się z tym nie obnoszą.
Dziękuję.

Zmiany, Panie Kolego/Overpowered

Kończący się weekend do specjalnie szalonych nie należał, właściwie to się nic nie działo. Żadnego melanżu, imprezy, jedynie mały wypad na browarek, ale tego to można nie liczyć. W sumie może to i dobrze, bo to jeden niewielu weekendów kiedy nie byłem ani razu na bani i w takim stanie nie pojawiłem się na uczelni, do czego co poniektórzy mogli przywyknąć.

"Wszystko się zmienia i nic nie jest po staremu"-jakoś tak nawijał około roku 2001 zespół Grammatik. Wszystko się zmienia i to fchuj. Patrząc z perspektywy człowieka, który w sumie nie tak dawno skończył szkołę, przez ostatnie dwa lata strasznie dużo się zmieniło. W moim najbliższym otoczeniu chociażby: dzieci kolegów, oblane studia, poprawiane matury, dziewczyny, sposób spędzania wolnego czasu, postrzeganie świata i temu podobne opcje. Nie zliczę nawet ludzi, których poznałem przez ten czas.
No właśnie, ze znajomościami to jest tak, że niektóre trwają latami, a inne się poprostu urywają. Są też takie, które mimo fajnych początków umierają, albo te osoby dystansują się od nas z sobie tylko znanego powodu, znajomości odradzające się po dwóch latach braku jakiegokolwiek kontaktu.
Żeby zauważyć te wszystkie zmiany nie trzeba nawet patrzeć te dwa lata wstecz. Parę miechów wystarczy. Z "paczki" na studiach trzy osoby odpadły, jedna nie mówiąc nic poprostu rzuciła studia w piździec, druga poszła na dziekankę, a trzecia chyba udaje że nas nie zna.
Tak jak gadaliśmy ostatnio z kolegą, klimat na studiach się zmienił znacznie ostatnimi czasy. Niektórzy zaczęli jakoś strasznie zamulać, inni, o których do tej pory miałem nienajlepsze zdanie, okazali się spoko.
Odkąd skończyłem liceum czas mi spierdala jak piasek przez ręce. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, niezależnie od tego czy siedzę w domu czy pracuję. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad życiem, że może warto by zacząć coś ogarniać poważniej, zająć się czymś co daje jakieś perspektywy na przyszłość, coś co będzie mnie fascynować, a jednocześnie pozwoli się utrzymać. To byłby układ idealny. Ktoś powie, że nie muszę się tym martwić, bo mam dopiero niespełna 21 lat. Chuj tam, jak czas dalej mi tak będzie uciekał to nie wiem kiedy zacznę nad tym myśleć, lepiej to zrobić zawczasu. Cytując klasyka "Nie ma co patrzeć w przeszłość, trzeba ogarniać życie". Ale co kiedy ja lubię patrzeć w przeszłość, chętnie cofnął bym się do czasów kiedy każde 45 minut w ławce było męczarnią. Wtedy czas się dłużył, czekało się na piątek i weekend. Teraz chodzi się do pracy i nawet nie wiadomo kiedy mija tydzień, a wolne dni jeszcze szybciej.
Cytując kolejnego klasyka, już zapewne szerzej znanego niż poprzedni: "Zmiany Panie Kolego, zmiany!"

Muzyyyyka. Zespołu Moloko to myślę, że większości osób nie trzeba przedstawiać. Jego pięknej wokalistki Roisin Murphy chyba też nie. Prowadzi ona także działalność solową. Dziś proponuję Wam jej drugą długogrającą płytę pt. "Overpowered". Promowana była przez następujące single:





Myślę, że single nie do końca oddają charakter tej płyty. Jest na niej sporo elektronicznych podkładów, ale są też bardziej akustyczne. Przeważają jednak te pierwsze czym ja osobiście się najbardziej jaram ponieważ Roisin wypada na nich rewelacyjnie. Kolejna dawka muzyki pop z najwyższej półki, styl podobny do Lykke Li, o której pisałem kiedyśtam. Raczej to Lykke Li jest podobna do Roisinm, bo ta druga była pierwsza.
Jak pewnie zauważyliście oglądając klipy pani ta ubiera się niezwykle oryginalnie, można to było zauważyć nawet na starszych klipach Moloko. Uważana jest za ikonę stylu. Mi się bardzo podoba, pomimo że niektóre stroje wyglądają jak z innej planety.
Pozdrawiam. :)



czwartek, 21 maja 2009

Moje ogarnięcie, a właściwie jego brak, w pewnych sprawach ostatnimi czasy przekracza wszelkie granice. Pierwszy przykład z brzegu to uczelnia. We wtorek dowiedziałem się, że w na piątek referat jest do zrobienia. Oczywiście wiedziałem o tym już od dawna, ale kto by się tam przejmował takimi pierdołami. Pracę też miałem napisać jakąś, i napisałem ale prawdę mówiąc jest beznadziejna. Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to, napisałem, dwójki nie dostanę.
Ostatnio cały czas mam świetny humor, a to dlatego że siedzę sobie w domu, nie pracuję i mam czas na wszystko. Dobija mnie jednak fakt, że wkrótce prawdopodobnie ta sielanka się skończy, bo do roboty będzie trzeba pójść, kasa się przecież kiedyś skończy.
Jak by nie patrzeć teraz żyję od melanżu do melanżu, a te ostatnio są dość częste, bo pogoda jest bardzo temu sprzyjająca. Okazji z resztą też jest całkiem sporo.
Nie wiem, ogólnie teraz czuję się dość chujowo, ale to pewnie dlatego że perspektywa referatu nie jest zbyt ciekawa. Powiecie, że wielkie zmartwienia mam. Cóż, większych nie mam.
O, kolejny przykład braku ogarnięcia, znów rozładował mi się akumulator w aucie, bo światła włączone zostawiłem. Kurde mol.

Ale ale, żeby już tak nie pierdolić smutów do końca to powiem, że poniedziałkowo-wtorkowy wyjazd na weekend udał się bardzo fajnie. Najbardziej jarało mnie to, że podczas gdy Wy pewnie siedzieliście w robocie albo na uczelni, ja leżałem na łące, na kocyku popijając sobie piwko i podziwiając widoki.
Wyjazd niestety nie obył się bez ofiar w ludziach (1 osoba ranna) i zegarkach (jeden uszkodzony), a ja nabawiłem się kaszlu, nie wiem skąd. Jednak jestem zadowolony, zobaczymy co przyniesie nadchodzący weekend. Jest to weekend z uczelnią aczkolwiek wiadomo, że mi to w niczym nie przeszkadza i jak nadarzy się okazja chętnie gdzieś wyskoczę. :D

Czasem zastanawiam się jak to jest, że remonty w naszym kraju tyle trwają. Jadąc na ostatni wyjazd przejeżdżaliśmy przez Nowe Miasto n/Pilicą. Kiedy jechałem tamtędy po raz pierwszy, czyli w sierpniu zeszłego roku, miasto było kompletnie rozkopane. Później, na początku listopada wyglądało z grubsza tak samo. Teraz, już nie jest rozkopane, jedak nie widać żeby remont ów miał dobiec końca w najbliższym czasie. Niby położona jest jakaśtam nawierzchnia, ale slalom między wystającymi studzienkami kanalizacyjnymi wymaga całkiem sporo sprytu. Można za to podszkolić sobie skilla w prowadzeniu autac o 10 punktów + jeden rzust kostką. Szkoda, że nie udało nam się zdjęć zrobić.

To tyle narazie, dla spragnionych jakichś przygód muzycznych mogę powiedzieć, że pewnie niedługo wrzucę coś nowego. Nie powiem dokładnie kiedy, bo jak wiadomo terminy są dość elastyczne. :]

niedziela, 17 maja 2009

Ojacie, co to była za sobota. Nie pamiętam kiedy ostatnim razem wróciłem do domu jak robiło się jasno. Miałem okazję obejrzeć wschód słońca. :D Ogólnie drugie urodziny uknowhowwedo (link do strony po lewej stronie) udały się fchuj. Koncerty nie zawiodły, towarzycho też nie. Ogólnie alkohol i hip-hop łączą ludzi. Można przyjść na impreze mało kogo znając i wyjść mając kilkadziesiąt nowych znajomości. Jaram się.
Niedziela była jednak dość ciężka z powodu monstrualnego kaca, ze trzy godziny temu dopiero doszedłem do siebie.
Plany weekendowe się nieco zmieniły i na wiochę jedziemy jutro i wracamy we wtorek. Nie pracuję, mam czas. ;]

Wczoraj oprócz rzeczonej imprezy miała miejsce też Noc Muzeów. Chodzi tu o to, że muzea otwarte są całą noc, można do nich wejść za friko i dojechać zabytkowym tramwajem lub autobusem. Wszyscy wiemy jak to jest z chodzeniem do muzeum. Przez lata na wszelkiego rodzaju wycieczkach zmusza się dzieciak do łażenia i zwiedzania podczas gdy one mają to totalnie w dupie. Dorośli podchodzą już do tego nieco inaczej. Jak już jadą na wycieczkę to zwiedzają bardzo chętnie.
Przypuszczam, że taka noc muzeów to jest jedyny czas kiedy ludzie ustawiają się w kolejkach żeby pozwiedzać. Nie dziwię się, że akcja ta cieszy się zainteresowaniem, bo można się przewieźć zabytkowym autobusem i obejrzeć conieco za totalną darmochę. Przypuszczam, że normalnie ludzie nie chodzą do muzeów, bo im szkoda kasy na to.
Ale dobrze, że chociaż raz w roku. Ja osobiście nie cierpię wszelkiego rodzaju muzeów więc trzymam się od nich jak najdalej.

piątek, 15 maja 2009

Dla zabicia czasu.

Tydzień siedzenia w domu za mną. Jak narazie jest całkiem spoko, cały czas miałem coś do roboty. Było kilka chwil kiedy się nudziłem, ale oczywiście zamiast wziąć się za napisanie jednej z wielu prac na uczelnię znalazłem sobie coś ciekawszego do roboty.
Jest piątek, siedzę w domu, nuda. Chociaż na ejczbioł leci sobie film "The Rolling Stones: W blasku świateł" więc jest na czym oko zawiesić. Swoją drogą polecam ten film. Jest to zapis jakiegoś tam koncertu ich, jednego z wielu wyreżyserowany przez Martina Scorsese. Tak, tego od tych gangsterskich filmów. Ogólnie sporo mniej znanych piosenek i śpiewający Keith Richards. Warto.
Co będzie dalej z weekendem? Zapowiada się przednio, bo jutro impreza taka oto:



Dobry rap znaczy się więc jak ktoś jest zainteresowany to przybywajcie tłumnie, ja tam będę.
A w niedziele wypad na wiochę, Borkowice dzieciaku, weź to skumaj! Będzie czilałt na prowincji i jak zwykle będzie melanż i spokojny dzień następny. Miło będzie wyjechać z Warszawy.

Na koniec niezwykle odkrywcza myśl: Nikt normalny nie skuma o co tym babom chodzi. Nikt. Coraz częściej się o tym przekonuję ostatnio.

Skoro było kilka słów o Stonesach to będzie dziś ich kawałeczek. Jeden z tych najbardziej znanych i kultowych:



Szatan! Kiedy wydali płytę "Beggars banquet" i ludzie usłyszeli ten kawałek posądzono ich o satanizmi takie tam, ale jak wiadomo dla wszelkiego rodzaju purystów w latach '60 rock and roll to było największe zło.
Endżoj.


poniedziałek, 11 maja 2009

Melanż skrajny, właśnie tak, właśnie tak!

Jest poniedziałek, minął kolejny weekend. Ten jednak był pełen ciekawych wydarzeń, koncertów, spotkań itd.
Zaczęło się w piątek, zrobiliśmy sobie before party przed Warsaw Challenge w efekcie czego nie mieliśmy już siły pić w sobotę będąc na tej imprezie. W sumie w sobotę i tak było kiepsko więc długo tam nie zagościliśmy. Rozeszliśmy się więc do domów. Nie spędziłem tam jednak zbyt dużo czasu, bo zostałem wyciągnięty na juwenalia. Grało Myslovitz i T.Love i było całkiem sympatycznie. Niedziela przyniosła wiele ciekawych wydarzeń, bo na WC poszliśmy znów. Tym razem było prze-dobrze, bo bitwy b-bojów ani koncerty nie zawiodły. Oczywiście odpowiednia ilość alkoholu we krwi pozwoliła nam zapoznać wielu ciekawych ludzi oraz mieć turbo zajawke na koncertach. Stoczyliśmy z Mazim także poważny bój o bluzę rzuconą ze sceny przez Pelsona, ale koniec końców odpuściliśmy tamtemu typowi i poszliśmy z nim na piwo. W ogóle mam do niego nr gg ale nie pamiętam w jakiej sprawie miałem się do niego odzywać. Coś mi świta, że w sprawie winyli ale nie jestem pewien. ;) Później spotkaliśmy ekipę z grona, a Mazi ganiał dookoła i pytał "Ej sorry, jesteś z grona?". Następnie był koncert francuskiej grupy IAM, którą słyszałem pierwszy raz w życiu. Bawiliśmy się dobrze, mimo że nikt nie rozumiał o czym nawijają. Pamiętam, że mieli zajebiste podkłady, pod które cisnęliśmy fristajle.
Powrót tramawajem był pełen przygód i w ogóle nieśmiesznych dowcipów ze strony jednego fejmowego najebkowicza. :P Cała akcja tradycyjnie zakończyła się w barze "Ula" na hot-dogu.

Teraz siedzę w domu, opierdalam się i czuję się świetnie. Czekam aż mi się zacznie nudzić. Elo!

czwartek, 7 maja 2009

Param pam!

Buhahaha, zwolnili mnie z pracy i mam z tego powodu tak świetny humor, że nie wiem! Jaram się poprostu, że już nie będę musiał wystawać w tym pieprzonym sklepie, który tłamsił moją osobowość. :P Ale serio, chodząc do pracy nie można się czuć jakby się tam szło za karę albo z przymusu. Ja się niestety tak czułem i dlatego jestem szczęśliwy, że to koniec. Wstawałem rano, miałem świetny humor, szedłem do pracy, miałem beznadziejny, a jak z niej wychodziłem znów było świetnie. Co z tego, że jestem znów bezrobotny, znajdę sobie nowe zatrudnienie.
W sumie zastanawiam się jak bym funkcjonował w życiu robiąc to czego nie lubie. Przypuszczam, że bym się wykończył prędzej czy później. Najlepiej jest robić to co się lubi, albo to co cię nie wkurwia i masz do tego stosunek conajmniej neutralny. W przeciwnym razie będzie tragedia. Hmm, tylko czym ja chciałbym się zajmować w życiu? Ta kwestia jest wciąż nierozwiązana gdyż pomysłów jak narazie brak.
Ogólnie jest super, jest pozytywnie, wiosna, słońce i w ogóle. Nie mam powodów do narzekań. Chyba, że kasa mi się skończy to będzie powód. :P

Aha, ten kawałek co wczoraj zamieściłem to nie miał wcale się tu pojawić. Wrzuciłem go, bo zapomniałem co miałem dać i "Bohemian Rhapsody" był tak w zastępstwie. Dziś jest rzecz właściwa:



Nie jestem wielkim miłośnikiem tego rodzaju muzyki, z dorobku tego zespołu znam tylko ten kawałek, ale się jaram. Zwłaszcza tym kontrabasem zamiast gitary basowej. "Czujesz tę jebaną różnicę?!". Propsuj kurwa! :D

środa, 6 maja 2009

Suprajs, suprajs.

Jak wiadomo życie jest pełne niespodzianek. Nie jest to żadna super oryginalna myśl, ale cały czas dostaję na to dowody. Z rana niespodzianką dla mnie było to, że po pół roku jeżdżenia na gapę i skutecznego unikania kanarów dostałem mandat w efekcie czego jestem ponad stówę w plecy.
Oglądam właśnie półfinał Ligi Mistrzów. Od 9 minuty Chelsea prowadziła z Barcą 1-0. Katalończycy cisnęli, a angole skutecznie się bronili. Jak wiadomo, futbol jest sportem w którym wszystko się może zdarzyć (wielkie mi odkrycie :P) Barcelona w 89 minucie strzeliła bramkę. Mecz się właśnie skończył, jest 1-1 więc Barca przechodzi i w finale zagra z Manchesterem.
W ogóle doszedłem dziś do wniosku, że skoro jestem jedynym człowiekiem w naszym sklepie, który jest w stanie się dogadać z klientem po angielsku, a takich przychodzi całkiem sporo, powinni mi więcej płacić. W końcu w pewnym sensie mam lepsze kwalifikacje niż cała reszta. :P Ale w sumie to lepiej z obcokrajowcami się dogadywać, bo się normalnie zachowują i są uprzejmi, nie to co nasi. Nie chcę tu uogólniać, ale zaobserwowałem że ludzie z dużą kasą są strasznymi burakami i to najczęściej widać po nich już od wejścia. Cóż, płacą, wymagają, a ja mam być miły i się uśmiechać nawet jak mnie taki chuj zmiesza z błotem. Taka praca.

Tak się zastanawiałem co by tu wrzucić z muzyki na dzisiaj, ale ostatnio jakoś żadnym konkretnym albumem się nie jaram więc tak żeby nie było nudno zarzucę pojedynczy kawałek grupy Queen zatytułowany "Bohemian Rhapsody"



O całej płycie, z której pochodzi ten kawałek napewno kiedyś napiszę, narazie jarajcie się tym!
Pozdrawiam.

niedziela, 3 maja 2009

Na koniec łikendu.

Długi weekend dobiega końca. Nie był jakoś specjalnie pełen wrażeń, ale odpocząłem. Sporkanie ze starymi znajomymi, wypady rowerowe, niespowdziewany obrót pewnych spraw, sympatycznie ogólnie. Jak zwykle po długim weekendzie trafia mnie szlag jak tylko pomyślę, że muszę iść do pracy.

Podczas gdy my wracamy do pracy, zaczyna się maraton maturowy. Pozdrawiam więc abiturientów i Maziego oddzielnie. Jest skecz dla Was:



Wczoraj oglądałem chyba najlepszy mecz w życiu. Barca vs. Real Madryt. Oczywiście Barca zmiotła Królewskich z powierzchni Ziemi wygrywając 6-2. Jak nie widzieliście meczu to obejrzyjcie chociaż bramki:



Messi mistrzem futbolu, jak on prowadzi piłkę przy nodze i co potrafi z nią zrobić to w szoku jestem, a Robben zajebiście wolny wykonał i wrzucił w pole karne. Normalnie nie jestem wielkim entuzjastą piłki nożnej, ale takie mecze oglądam z wielką przyjemnością. Żal jak się patrzy jak grają u nas.
I tyle, o!


piątek, 1 maja 2009

Najlepsze dni?

Przy okazji rozmkninek z ziomkami czy obecnie przeżywamy nasze najlepsze dni, nie mógłbym przytoczyć innego kawałka niż ten:



Ogólnie kwestia ta jest nie rozwiązana póki co.