A to Ci heca!

niedziela, 30 sierpnia 2009

Luz i nie-luz.

Dziś jest tak zwany lezji dej, choć wczoraj ani w piątek nie byłem wcale krejzi, w sensie się nie nawaliłem i jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Szczęśliwy wręcz z obrotu sytuacji. Dzień dzisiejszy spędziłem w domu oglądając filmy i ogólnie się obijając. Po takim ciężkim tygodniu mi się kurcze należy.
Założyłem sobie konto na fejsbuku, z czystej ciekawości jak to wygląda. No i dla tych co nie wiedzą to wygląda zupełnie jak grono. W sensie grono wygląda jak fejsbuk, elegancko wszystko zerżnięte. Wszystkie nowości, które pojawiły się ostatnimi czasy na gronie są żywcem zerżnięte stamtąd. Nikt chyba tego jakoś nie kontroluje ani nie jest to chronione w żaden sposób skoro żadnego rabanu nie było wokół tego wszystkiego. Tak więc mam tam swój profil i dołączyłem do dziesiątek milionów ludzi, którzy dali się zniewolić systemowi i ulegli modzie. :P

Ostatnimi czasy we wszelkiego rodzaju wiadomościach słyszy się o młodzieży wracającej samochodami po pijaku z dyskotek, o tym że pakują do swoich rzuconych na glebę BMW e30 i opli calibra po 8 osób, i że giną później w wypadkach. I tak się zastanawiam jakie gówno trzeba mieć we łbie żeby takie rzeczy robić?! Sam jestem w sumie świeżym kierowcą, sporo jeżdżę ze znajmomymi ale jak mam ich w samochodzie to prowadzę dużo ostrożniej, a nie na odwrót jak te kołki. Szpan, chęć zaimponowania, głupota? Tylko to mi przychodzi do głowy. I chyba nie zdają sobie sprawy, że ich 20 letnie bmw jak jest zarejesrowane na 5 osób to tyle może przewieźć, a nie 7 osób. I że taki stary samochód ma jednak nieco ograniczone możliwości i jego prowadzenie wymaga większej uwagi i umiejętności. Czytałem gdzieś, że mądrzy ludzie z USA zbadali, że im więcej ludzi w samochodze tym młodzi prowadzą mniej odpowiedzialnie.
Co jakiś czas można w tv zobaczyć różne spoty mające na celu uświadomienie społeczeństwa co niesie za sobą jazda po pijaku czy po dragach, ale bądźmy szczerzy, jakoś ich jest po prostu żenująca. Z resztą sami zobaczcie:



To jeden z kilku. Takiego drewna nie widuje się nawet w reklamach proszku do prania ani w serialu "W11". Śmiać mi się chce jak widzę tego siostrzeńa z kawą, w oczach ludzi człowiek ten wychodzi na totalną pizdę. Nie wiem kto dał pieniądze na tę kampanię ale powinien się zastanowic jak zostały one spożytkowane. Jeśli już prowadzi się taką kampanię to trzeba uderzyć z przysłowiowej grubej rury. Np. tak jak w Wielkiej Brytanii. Chociażby coś takiego, pierwsze z brzegu co znalazłem na YT:



I to jest bardzo lajtowe. Kiedyś widziałem kompilację naprawdę brutalnych filmików gdzie lała się krew, pękały kości i mózgi wypływały poza czaszkę. Uważam, że tylko coś takiego może wpłynąć na ludzi, no i oczywiście zdrowy rozsądek ale na to raczej nie ma co liczyć. Z resztą znając życie w naszym kraju odrazu wywiązała by się dyskusja, że nie można takich rzeczy pokazywać w telewizji, że to brutalne i tak dalej. Ja jednak uważam, że tylko to działa na wyobraźnię. Na moją zadziałało.
Może to wszystko co napisałem wygląda tak jakbym uważał się za Bóg wie jak dobrego kierowcę, ale tak nie jest. Robiłem wiele bzdur za kierownicą ale jednak przez ten czas co jeżdżę wiele się zmieniło w moim podejściu do sprawy.
Na ten temat mógłbym napisać jeszcze wiele, ale póki co tyle.










wtorek, 25 sierpnia 2009

Re-fleksje.

Podobno to siedzi w nas jak szósty zmysł, tak jak w tym kawałku:



W odpowiednich warunkach w sumie to nie jest takie złe, np. tak jak w tym kawałku:



Gorzej jeśli w warunkach, że tak powiem spokojniejszych takie zachowanie raczej dobre nie jest. W moim przypadku raczej niewielki sens ma składanie takich deklaracji:



Sprawa jest prosta, należy częściej ćwiczyć silną wolę, bo coś czuję że osiągnąłem amplitudę, jak Smarki Smark.

Dziś taka notka komiksowa trochę co by ciekawiej było, a nie tylko tekst.


Niecierpię swojej pracy. Zdecydowanie za mało mi płacą, jak na to co muszę robić.

czwartek, 20 sierpnia 2009

Se wracam dziś z pracy słuchajcie, se włączam telewizor, trace tiwi czy jakoś tak, a ta patrzę że nowy jakiś teledysk Jaya-Z sobie leci. Tak sobie słucham i oglądam i se myślę, że mi się kawałek ów i teledysk bardzo podobają. Bardzo, jaram się wręcz.



W teledysku pojawią się aktor Harvey Keitel, przy grze w karty, ten w okularach z zarostem, jakby kto nie wiedział. :P
Poszperałem tu i ówdzie i dowiedziałem się, że płyta pt. "Blueprint 3" wychodzi 11 września. I se tak obczaiłem traklistę płyty owej i w sumie największym zaskoczeniem było dla mnie pojawienie się na niej jednego z członków tego oto zespołu:



(A kawałek ten bardzo lubię)

Na albumie oczywiście mnóstwo pierdów w stylu Rihanny, Alici Keys, Kanye Westa i im podobnych. Tak czy siak, płytę w wielką chęcią przesłucham i jeśli cała będzie taka jak singiel, czyli z żywymi instrumentami i innym dźwiękowymi smaczkami to będę się jarał. Obawiam się jednak, że nie obejdzie się bez jakichś pedalskich pościelówek przy których nastolatki mogłyby się poprzytulać.
I tak jeszcze pisząc to, trafiłem na jeszcze jeden singiel, już zdecydowanie mniej zachęcający, który zapewne stanie się hitem za sprawą Rihanny wcześniej wspomnianej:




Ogólnie nie mam nic przeciwko, że atrkcyjna laska pojawiła się w teledysku ale wkurwia mnie ten refren. Ale laski zawsze w cenie więc warto puścić taki singiel. Komercha komerchą, ale na poziomie jednak. W porównaniu do tego co serwuje nam większość wykonawców zza dużej kałuży. No i teledysk z rozmachem.
No czekam kurde, bo jak ta płyta będzie równie dobra co "Kingdom come" to będzie dobrze.

Jaram się, jutro piątek. Póki co nic ciekawego się na weekend nie zapowiada ale przynajmniej nie będzie trzeba iść do pracy i to mnie cieszy. :)

wtorek, 18 sierpnia 2009

Parafrazując kolegę Maziego: Kryzys w armii? Pierdol to! Stocznie upadają? Pierdol to! Ja mam dobry humor, to Wy też miejcie. :) A jak nie macie to dam Wam coś na jego poprawę:



I drugi:



Co do pracy. To przychodzi ci taki dupek z działu handlowego, staje ci nad głową i pierdoli jakieś kocopoły, że czemu paczka jeszcze nie wysłana, i że w ogóle ktoś się skarżył, że kart gwarancyjnych nie dostał czy inne takie pierdoły. I weź takiemu kołkowi wytłumacz, że masz do zrobienia tysionc pincet paczek i jeszcze kto inny truje ci dupę do wystawienie jakiejś faktury. Póki co staram się nie pyskować, bo nowy jestem ale jeszce ze dwa tygodnie takie i nie wytrzymam, nie cierpię takiego gadania. Teoretycznie po moich dotychczasowych doświadczeniach w pracy powinienem do tego przywyknąć, jednak w moim przypadku jest to niemożliwe. Wkurwia mnie poprostu, że ktoś kto siedzi cały dzień na dupie przed kompem truje mi, że czegoś nie zrobiłem. Wszędzie gdzie pracowałem do tej pory tak było.

Powinni wprowadzić jakieś prawo pozwalające na bezkarne wyciągnięcie z samochodu i oklepanie pyska każdemu kto nie używa kierunkowskazów. To mnie najbardziej wkurwia na drogach.

Kurde, z tego co napisałem przez ostatnie dwa akapity nie wynika abym miał jakoś specjalnie dobry nastrój, ale pomimo to mam, i to świetny. :D

niedziela, 16 sierpnia 2009

+

No takie weekendy to ja lubię bardzo. Mega duży pozytyw. Najlepsze jest to, że w końcu udało mi się nie najebać jak świnia. Już się bałem, że zatraciłem umiejętność dobrej zabawy bez alkoholu, tak na szczęście się nie stało.
Dziś ZiomDaro wpadł na świetny pomysł co by iść się poopalać nad Wisłę trochę. Spakowaliśmy więc mandżur, dupa na rower i hura nad rzekę. Niedaleko zoo jest fajna miejscówka. Także pojechaliśmy na miejsce, poleżeliśmy z dwie godzinki po czym załadowaliśmy się na rowery i do centrum. Fajna była akcja jak jechaliśmy przez Nowe i Stare Miasto, a z głośników które miał Daro leciał Ray Charles. Pozytyw fchuj. :D
Zabrałem mamie rower, bo wygodniejszy ma, miejski taki. Nikt mi nie powie, że na góralu się wygodniej jeździ niż na takim sprzecie. Muzyczka w ucho i jedziesz. A jak jeszcze ten kawałek pójdzie to jest super:



Jestem wypoczęty, mogę wracać do pracy. Chociaż pewnie jutro rano jak usłyszę budzik pierwszym słowem jakie wypowiem będzie soczyste "Kurrrrrwa!". Jak zawsze. :]

Na moją plejliste po paru miesiącach przerwy przebojem powraca zespół Coma. I mój najulubieńszy kawałek ich:



Chociaż ten jest w czołówce:



Senkju for atenszyn! :)




poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Pewnie wielu ludzi w moim wieku, w sumie w każdym, ma jakieś marzenia związane z posiadaniem jakichś milionów na koncie i takich tam. A ciekawe czy zastanawiają się co robiliby z tym hajsem? Wiadomo, że ludzie chcą mieć zawsze więcej niż mają. Jak pracują i starcza im bez problemów na życie to chcieliby mieć tyle żeby nie musieć nic robić. No ale jak to tak nic nie robić? Wiadomo, że kasa daje dużo możliwość działania, ale prawdopodobnie wszelkie działania podjęte przez przeciętnego człowieka były by próże i skoncetrowane na tym co owej osobie spełnia przyjemność. Zmierzam do tego, że w sytuacji kiedy pracujesz, jesteś przydatny dla tego świata. Dajesz coś od siebie dla ludzi. Jak wygrasz w totka i się opierdalasz, a kasę wydajesz wyłącznie na własne zachcianki jesteś w sumie na tym świecie niezbyt potrzebny. Po co ludziom ktoś kto nic nie robi? Osatnimi czasy wiele takich osób się pojawiło. Nie mówię tu o farciarzach, którzy trzepnęli szóstkę w lotto, ale o tzw. celebrytach. Wiadomo, że są wśród nich ludzie którzy coś robią, lepiej lub gorzej, ale robią. Są też ludzie znani z tego, że są znani. Pierwszy przykład, niejaka Jolanta R. aka. nie-mogę-ci-pomóc-jestem-koniem. Nosz kurwa, że tacy ludzie pojawiają się w tv i prasie to już szczyt wszystkiego. Nie wiem czym ta kobieta zajmowała się zanim stała się sławna, ale przypuszczam że nie było to nic bardzo pożytecznego. Prawdę mówiąc nie sądzę aby nawet zajmowała się robieniem tipsów, ponieważ to jednak wymaga jakiegokolwiek ogarnięcia. (nie chce tu nikogo obrażać czy coś, poprostu stereotypy znowu wygrały :). I po co nam tacy ludzie na świecie? Tylko bez sensu wydychają CO2 do atmosfery i produkują śmieci.
Wyszło na to, że tych o których napisałem uważam za ludzi drugiej kategorii. I w sumie tak uważam.
Miało być stricte o hajsie, a wyszło jak wyszło.

Kilka słów w temacie pracy. Doszedłem do wniosku, że jest do dupy. Właściwie od początku tak myślałem, ale teraz tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu. Zaletą i jednocześnie wadą jest to, że mało pracy jest. No bo weź tu siedź pół dnia w internecie. Nawet jak nie pracowałem i siedziałem w domu nie zdarzało mi się siedzieć tak długo w sieci. Znowu się odmóżdżam.

Niech wakacje się nie kończą. Po Warszawie się jeździ tak fajnie, a pojęcie "godziny szczytu" nie istnieje. 20 minut do pracy samochodem jadę. Pod blokiem puste parkingi. Zostały tylko trzy tygodnie spokoju, od 1 września znów się zaczną cyrki na ulicach.


piątek, 7 sierpnia 2009

Czikipo!

Ostatnimi czasy na fali popularności znajduje się serial "dr House" lub też nieco bardziej poważny serial "Chirurdzy" (po angielskiemu "Grey's anatomy"). Jak się łatwo domyśleć obie te produkcje traktują o tematyce medycznej, szpitalnej i temu podobnych. No dobra, ale to tylko seriale są więc scenarzystów napewno ponosi fantazja. Inna sprawa kiedy o takich rzeczach mówi lekarz. I tu właśnie przejdę do meritum. Otóż nudząc się w pracy natrafiłem w sieci na takiego oto bloga. Fajne historie szpitalne pisane przez lekarza. Ja musze przyznać, że bardzo lubię to czytać i nieraz poprostu nie da się nie zaśmiać. Jest o wszystkim, o pacjentach, o praktykantach, o wypadkach, operacjach czyli poprostu wszystkim co się może w szpitalu zdarzyć. Napisane jest to jednak w bardzo ciekawy sposób, autor nie uprawia grafomanii i czyta się bardzo przyjemnie. Dobre na zabicie nudy w domu/pracy, gdziekolwiek.

A skoro w temacie pracy jesteśmy. Dziś był dzień totalnie leniwy. Zero roboty prawie w efekcie czego przesiedziałem większość czasu w necie. W ogóle, jak na ironię odezwali się do mnie z jednej z moich poprzednich prac i chcą żebym przyszedł na sezon. I tu pojawia się tęga rozkmina. Czy chodzić dalej to tej pracy, do której chodzenie przyprawia mnie o mdłości czy iść do pracy tej "lepszej"? Lepszej w jakim sensie? Ano takim, że tam mam kupę znajomych. I to mnie tam najbardziej ciągnie. Wada jest taka, że to praca sezonowa jest więc pewnie bym pracował tam najdalej do końca roku. Tu gdzie pracuję mam natomiast robotę na stałe. I bądź tu mądry. Kasa w sumie porównywalna i przypuszczam, że jednak sentyment wygra. Póki co przynajmniej jestem bardziej za zmianą miejsca pracy.

Przy okazji moich niedawnych urodzin po raz kolejny zostałem miło zaskoczony. Po raz kolejny, ponieważ już drugi raz z rzędu jako pierwsza z życzeniami napisała do mnie osoba, której bym się totalnie nie spodziewał. Fajne to jest bardzo. :)

No i jeszcze coś dla ucha, hity mojej plejlisty ostatniego tygodnia w kolejności przypadkowej:



Chcę takiego fiata!



Esencja lat 80:



I nowy teledysk Zeusa do prze-kawałka, teledysk również bardzo mi się podoba:



Pozdrawiam. :)Cz

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Bek tu łork.

Po trzech miesiącach totalnego lenistwa wracam do pracy. Tak naprawdę to mi się wcale nie chce do niej iść ale muszę. Wiadomo, że chodzi o kasę. Wcale się nie nudziłem siedząc w domu tyle czasu. Jak to będzie w nowej robocie to się okaże dopiero, bo po pierwszym dniu nie można powiedzieć za wiele. Ale cieszy mnie fakt, że nie musze wstawać o jakiejś barbarzyńskiej godzinie żeby do niej dotrzeć. Z związku z tym całym zamieszaniem musiałem dziś odwiedzić lekarza medycyny pracy. Znalazłem więc gabinet u siebie na osiedlu i zapisałem się. Poszedłem więc, okazało się że Pani Doktor jest jakoś po 80 dobrze, najwyraźniej dorabia do emerytury. Kiedy wyjaśniłem co mnie do niej sprowadza bez słowa wyjęła blankiet orzeczenia i zaczęła wypełniać. Zero jakichkolwiek badań i za 10 minut przytuliła 60 zł. W sumie, kogo to obchodzi na dobrą sprawę, papier jest, przecież nie będę pilotem myśliwca. ;]

Ostatni weekend był naprawdę przedni, jednak bezmyślne gapienie się w telepudło oglądając mtv , nawet po melanżu, jest najgorsze. Nie jest to oczywiście żadna nowość, ale nigdy nie czułem się tak ogłupiony przez telewizję. Dłużej niż godzina oglądania i czułem, że mój mózg się całkowicie wyłączył. Nie to żebym był miłośnikiem jakichś ultra-ambitnych programów ale o poziomie tego co emituje mtv nie muszę nikogo przekonywać. Dno kurwa, dno dna. Discovery trzeba było włączyć...

Tyle na dziś, pozdrawiam. :)

sobota, 1 sierpnia 2009

W.

Jak prawdziwy warszawiak, lokalny patriota przespałem dziś Godzinę "W". Mógłbym napisać wiele słów na temat Powstania Warszawskiego, ale nie zrobię tego z dwóch powodów:
a) moja wiedza na ten temat jest raczej znikoma
b) wszędzie i tak o tym trąbią, a mój blog jest offowy więc pierdole system. :P

Pozdrawiam.