A to Ci heca!

środa, 29 kwietnia 2009

Pamiątka Pierwszej Komunii.

Zbliża się czas, kiedy to drugoklasiści pójdą do Pierwszej Komunii Świętej. Od lat wiąże się to z kupowaniem prezentów. Za moich czasów dzieci dostawały zegarki i rowery górskie. Czasy jak wiadomo się zmieniają, oczekiwania młodzieży wobec prezentów także. Na przykład Waszemu bratankowi/chrześniakowi/rodzeńśtwu marzy się żeby dostać Play Station. Okej, ale skoro okazją jest Pierwsza Komunia należy też dać coś związanego z wiarą. Otóż firma Sony wyszła naprzeciw oczekiwaniom konsumentów i proponuje zestaw konsola+gra+Pismo Święte.



Ja osobiście tego specjalnie nie popieram ani nie potępiam, poprostu bardzo mnie to rozśmieszylo.
I jeszcze jeden żart na temat Komunii:



Signum temporis- w wolnym tłumaczeniu znak naszych czasów. Lans, że znam wyrażenia łacińskie. :P

Przy okazji, zmieniam miejsce pracy, trzeci raz w ciągu dwóch miesięcy. Dobry jestem, nie?

wtorek, 28 kwietnia 2009

Nie mam wena na pisanie długich notek więc dziś podrzucam Wam album, który miałem zarzucić w sobotę.

Zespół Blondie. Niby jeden z pionierów punk rocka, ale mi jakoś ta łatka do nich nie pasuje zupełnie. Nie ma bezmyślnej rąbanki w bębny i struny gitar, co nierozłącznie kojarzy mi się z punkiem. :)
Mamy za to klawisze, świetny bas a przede wszystkim ekstra wokal pięknej Debbie Harry. Dziś proponuję Wam płytę "Parallel lines". Z tego albumu pochodzi napewno znany wszystkim kawałek "Heart of glass", który już kiedyś zamieszczałem:



Nie wiem co napisać więcej o tej płycie więcej więc powiem poprostu- sprawdzcie to! Jeden z tych ważniejszych w historii muzyki.



piątek, 24 kwietnia 2009

Ktoś mądry wymyślił kiedyś powiedzenie: "Nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki". Ja popełniłem ten błąd już drugi raz. I mówią, że człowiek uczy się na błędach. Jak widać na moim przykładzie, nie zawsze...
W ogóle, kiedy ten tydzień spierdolił?! Przed chwilą był poniedziałek przecież!
Jutro wolne, nareszcie. Jutro będzie też muzyka, znów będę Wam próbował wcisnąć jakiś album. Będzie coś z klasyki muzyki "rozrywkowej".

5!

czwartek, 23 kwietnia 2009

Ucz się.

Po sporej przerwie postanowiłem w koću conieco napisać. Nie pisałem, bo jakoś nie miałem pomysłu o czym by tu nasmarować parę zdań. Dziś jednak poczytalem trochę wiadomości w necie i temat się znalazł.
Wiosna pełną gębą, a co za tym idzie w szkołach zaczął się sezon egzaminacyjny. Szóstoklasiści, gimnazjaliści i maturzyści zaczynają walczyć z wszelkiego rodzaju sprawdzianami mającymi na celu sprawdzenie zdobytej wiedzy.
W ostatnich dniach odbywa się egzamin gimnazjalny. Jest egzamin, są i afery związane z wyciekiem pytań i odpowiedzi.
Czytałem, że w pewnym gimnazjum dyrektorka podejrzana jest o otwarcie paczek z egzaminami trzy dni przed i kazała pani sprzątaczce skserować. Gdzie indziej pewien nastolatek opublikował w necie odpowiedzi do egzaminu humanistycznego.
I tak sobie myślę, co tu się kurwa właściwie dzieje?! Zawsze były jakieś spekulacje dotyczące tego co może się pojawić na maturze, ale zazwyczaj były to informacje wyssane z palca, a na egzaminie było zupełnie co innego.
Wydaje mi się, że Komisje Egzaminacyjne jakoś dają ciała z pilnowaniem testów. A jak już pani dyrektor udostępnia testy, to już jest totalnie chore. Albo nie wierzy we własnych uczniów, a co za tym idzie w poziom nauczania w swojej szkole, albo bardzo zależało jej na dobrych wynikach. W drugim przypadku to by było lepiej dla szkoły, bo prestiż itd. A tak, dyrektorka pójdzie pewnie do pierdla, a szkoła się ośmieszyła.
Strach pomyśleć co będzie przed maturą skoro z gimnazjalnym są takie afery...
Najgorzej na tym wszystkim wychodzą jednak uczniowie, którzy pewnie będą musieli pisać egzamin drugi raz. Polskie szkolnictwo stoi na głowie, zaczynam wątpić w jego jakikolwiek poziom. Zdaję sobie jednak sprawę, że to o czym piszę to raczej przypadki skrajne, i że w przeciętnej szkole takie rzeczy się nie dzieję. A może dzieją, tylko jeszcze nie wyszło to na jaw..?

I żeby nie było, że taka ponura notka dziś, to od Maziego dostałem:



Więc dajcie to na pizdę i czekajcie na ciuchy. :P

wtorek, 14 kwietnia 2009

Żałoba jest. Znów.

W związku z wczorajszymi wydarzeniami w Kamieniu Pomorskim od dziś obowiązuje żałoba narodowa.
W ciągu ostatnich lat wprowadzano ją zaskakująco dużo razy. Osobiście nie pamiętam żadnej przed tą wprowadzoną z powodu śmierci naszego Papieża. O ile przy okazji śmierci Jana Pawła II jej wprowadzenie było sprawą wręcz oczywistą, o tyle każda następna nie zdaje się być potrzebna moim zdaniem.
Wypadek autokaru we Francji, rozbicie się samolotu wojskowego i wczorajszy pożar. Oczywiście są to tragedie, ale nie wydaje mi się że trzeba z ich powodu wprowadzać żałobę. Czemu? Bo takie rzeczy poprostu się zdarzają. Nie są to tragedie, które dotyczą każdego Polaka. Mam wrażenie, że politycy robią z tego użytek żeby nabić sobie poparcie. Smutne, że wykorzystuje się nieszczęście innych ludzi żeby trzepać sobie punkty w sondażach.
Skoro już jestem przy politykach to z zażenowaniem obserwowałem jak kancelaria prezydenta wyraża ogromne pretensje do rządu, że nie poinformował głowy państwa. Moim zdaniem jest to debilizm i znów wstrętne wykorzystywanie tragedii do rozgrywek politycznych. W sumie kancelaria premiera też nie lepiej się zachowała mówiąc, że pan prezydent mógł się przecież dowiedzieć z mediów.
Podsumowując, uważam że jak poprzednie żałoby, ta jest niepotrzebna, a na polityków to w ogóle szkoda słów.

Uwaga, uwaga! Legenda powraca w zajebistym stylu! Numer Raz i Tede czyli Warszafski Deszcz uderzają z nową płytą, którą promuje ten oto kawałek:



Klip mnie jakoś na kolana nie powala, ale sam kawałek jest zajebisty. Bit nawiązuje do klasyki rapu, no a Numer i Tede to świetni mc więc i nawijka jest na najwyższym poziomie. Jaram się, czekam, a tym czasem odświeżam sobie "Nastukafszy". :D

niedziela, 12 kwietnia 2009

Dawno temu w Gran Torino.

Jako, że ma mam aż trzy dni wolengo z rzędu, co ostatnimi czasy u mnie się rzadko zdarza, z racji świąt siedzę sobie w domu i oglądam zaległe filmy. Z obejrzanych wczoraj i dziś dwa są szczególnie wartościowe. Zacznę od klasyki kina.

Sergio Leone, włoski reżyser, znany z tzw. spaghetti westernów takich jak: "Za garść dolarów" czy "Dobry, zły i brzydki"
Z tego drugiego pochodzi jeden z najsłynniejszych motywów filmowych ever:



Człowiek ten, oprócz serii świetnych westernów, których jestem fanem, popełnił także film pt. "Dawno temu w Ameryce". Dziś, jest to klasyczny film z gatunku kina gangsterskiego. Jednak mylicie się jeśli myślicie, że jest to typowy film gangsterski taki jak produkcje Martina Scorsese. O ile filmy Scorsese są świetne, o tyle w stosunku do "Dawno temu w Ameryce" nie boję się użyć słów"dzieło kinematografii". Film ten opowiada o czterech przyjaciołach z żydowskiej dzielnicy Nowego Jorku, którzy zajmują się na początku drobną gangsterką by po latach osiągnąć szczyt. Niby typowe, ale nie o to chodzi w tym filmie. Jest to epicki obraz opowiadający o przyjaźni, lojalności i miłości. Charakterystyczne dla filmów Leone "dłużyzny" wcale tak bardzo nie przeszkadzają, ba, uważam nawet że to jest to co buduje klimat filmu i jego dramaturgię. Można powiedzieć, że jest to gangsterska epopeja, trwająca prawie cztery godziny, przy czym ani przez minutę się nie nudzisz. Żadna scena nie znalazła się w tym filmie przez przypadek, każda wnosi coś do filmu. Jak nie do samej fabuły to oddziaływuje na Twoje uczucia podczas oglądania.
Także polecam Wam ten film, jak będziecie mieli okazję go obejrzeć kiedyś to zróbcie to, bo naprawdę warto. W roli głównej wielki Robert De Niro.



Drugi film, którego seans skończył się w sumie parę minut temu to "Gran Torino". Reżyseria Clint Eastwood, w roli głównej Clint Eastwood.
W filmie tym Eastwood gra zgorzkniałego wdowca, weterana wojny w Korei. Człowiek ten nie budzi sympatii w nikim, nawet jego synowie za nim nie przepadają. Jednak jego życie diametralnie się zmienia kiedy obok niego wprowadza się rodzina Azjatów...



Cały film jest jednak zupełnie inny niż zapowiadałby trailer. Zachęcam do pójścia do kina, bądź jak wolice zajebania z neta, bo produkcja jak najbardziej godna uwagi.
To że Clint Eastwood jest świetnym aktorem wiemy już od dawna, ostatnimi czasy przekonuje nas, że jest też rewelacyjnym reżyserem i autorem scenariuszy. Jak nie widzieliście "Rzeki tajemnic" czy "Za wszelką cenę" to nadróbcie zaległości.



Tytułowe Gran Torino, to samochód głównego bohatera. Za cholerę nie wiem jakie symboliczne znaczenie może mieć owa maszyna w odniesieniu do całego filmu tak więc, jeśli macie jakieś pomysły to piszcie.

piątek, 10 kwietnia 2009

Tak więc...

No New Balance'ów takich jak zamieszczałem ostatnio nie udało mi się kupić, ale mam co innego. :D

Zapewne każdy z Was zna kanał Cartoon Network. Dla naszego pokolenia jest to program niemalże kultowy. Każdy pamięta bajki takie jak "Laboratorium Dextera" czy "Johnny Bravo". To prawda, że większość wyświetlanych tam kreskówek była nieco głupia ale miały w sobie to coś co sprawiało, że chętnie je oglądaliśmy. Moją ulubioną bajką ever z CN są "Strażnicy czasu". Pamiętacie? Z tego co wiem były tego tylko dwa sezony ale to świetna bajka.
Czasy jednak się zmieniły, ja CN nie oglądam już prawie w ogóle z dwóch powodów:
1. Czasu brak.
2. Nie leci już tam żadna fajna bajka, przynajmniej nigdy mi się na nią nie udało trafić w ciągu dnia.
Zamiast tego mamy jakieś gówniane seriale z udziałem młodych "aktorów", na które aż żal patrzeć. Klasyczny przykład podążania za popularnością. Bo CN chce być teraz jak Disney Channel, które ma swoje "Hajskulmjuzikale", "Hanymontany" czy inny szajs. W sumie tak samo było z Radiostacją jak zachciało im się być tak popularnymi jak Radio Eska.
Tak więc w normalnych godzinach naszych ulubionych bajek nie uświadczymy, a dla fanów fajnych kreskówek pozostaje Boomerang. ("Ale czemu, Cacek?" :D) Możemy przestać liczyć na Dextera, Edów czy Johnego Bravo. A szkoda, bo nadal lubię te bajki i myślę, że większość z Was też.

Na koniec ciekawostka. Wydawało Wam się, że "wyrób czekoladopodobny" to relikt poprzedniej epoki? Otóż nie! Można dostać jeszcze "Herbatniki w polewie czekoladopodobnej"! Wydawałoby się, że w epoce dobrobytu i ogólnej dostępności wszystkiego produkty "podobne do czegoś" nie powinny się pojawiać. A może to jakiś znak nostalgii po tamtych czasach... :P



Sorry za jakość, ale telefonem mym lepiej się nie da z bliska.
Już naprawdę na koniec, kilka kawałków ode mnie:



I coś z zupełnie innej beczki :D



Bre!

czwartek, 9 kwietnia 2009

Ej, kupcie mi takie:



W ogóle ostatnio strasznie mi się podobają sneakersy firmy New Balance i myślę nad sprawieniem sobie jakichś. Szkoda, że u nas niełatwo dostać naprawdę fajne obuwie tej marki.

Ode mnie dziś tak kawałeczek oto:



Zespół Coldplay jest takim zespołem, którego są małe szanse, że nie słyszeliście. Polecam Wam cokolwiek z ich twórczości. Dla mnie są fenomenem, ponieważ są jednym z niewielu wykonawców, których płyty sprzedają się w nakładzie multiplatynowym, a jednocześnie cały czas trzymają bardzo wysoki poziom. Przy czym jednak ich muzyki należy słuchać mając odpowiedni nastrój, np. żeby się uspokoić czy dla relaksu. Można powiedzieć, że głos wokalisty jest trochę zamulający ale ma coś w sobie co mnie osobiście przyciąga. Nie daję dziś konkretnego albumu, ponieważ cokolwiek znajdziecie, będzie na tym samym, bardzo wysokim poziomie. Od pierwszej płyty do najnowszej (z której pochodzi powyższy kawałek). Nie oznacza to jednak, że ich albumy są takie same, z każdym słychać progres, jednak cały czas utrzymują swój niepowtarzalny styl. Rzadko się to zdarza wykonawcom, których muzka sprzedaje się w takim nakładzie jak Coldplay. Więc brać i słuchać. :)

środa, 8 kwietnia 2009

Tak się zastanawiam czy będąc w pracy lepiej jest zapierdalać czy nie mieć nic do roboty. Wielu pewnie powie, że to drugie, bo w gruncie rzeczy płacą ci za nic-nie-robienie, ale z drugiej strony ile marnujesz przez to czasu. Wiadomo, że do pracy chodzić trzeba, a jak już się chodzi to dobrze by było coś w niej robić. Bo tak naprawdę nie da się siedzieć cały dzień w necie i czytać wiadomości, naszą klasę czy innego pudelka. No dobra, jak masz do dyspozycji komputer to pół bidy, gorzej jak jesteś w sytuacji podobnej do mojej. Chodzi o to, że stoisz 8 godzin w sklepie, do którego mało kto przychodzi. Do wyboru masz de fecto trzy rzeczy a) grać w statki ze współpracownikiem, przy czym taka gra jest chuja warta, bo jak już jakiś klient wejdzie to trzeba trzymać fason, b) rozmowa, fajnie jest pogadać, zwłaszcza jeśli macie o czym, gorzej jeśli druga osoba nie jest tak skora do rozmowy albo poprostu nie macie wspólnych tematów, c) opcja, która sprawia że czas leci naszybciej, bierzesz z półki koszule lub t-szerty i składasz je od nowa, jak oblecisz cały sklep to trzy godzinki masz z głowy.
Nuda w pracy Panie, nuda. Ludzie nie przychodzą, a jak przychodzą to pooglądać i jak widzą ceny to spierdalają odrazu albo przychodzą 5 minut przed zamknięciem i przymierzają 5000 rzeczy.
Zauważyłem, że klientów centrów handlowych można podzielić na kilka grup:
1. Szwędam się dla zabicia czasu, bo nie mam nic lepszego do roboty. Wejdę, popatrzę ale i tak nic nie kupię, bo nie przyszedłem kupować tylko się poszwędać. Kurwa, to nie lepiej iść połazić do parku czy po osiedlu?!
2. Mam chwilę czasu w ciągu dnia przed jakimś spotkaniem to wejdę, może coś sobie kupię. Tacy ludzie często coś kupują.
3. W sumie to jest podgrupa, grupy pierwszej, ale co tam. Wchodzę do sklepu gadając przez telefon, niby cośtam oglądam ale tak naprawdę nie obczajam ciuchów, bo jestem zajęty/zajęta rozmową, wychodzę.
4. Moja ulubiona grupa. Wchodzę, wiem czego szukam, pytam sprzedawcę, on mi to daje, przymierzam, kupuję i wychodzę. Najczęściej są to mężczyźni. Chociaż konkretne kobiety też się zdarzją "Proszę Pana, chciałabym komplet, marynarka+spodnie, proszę mi pokazać co macie".
Narazie tyle mi się udało zaobserwować, jak coś jeszcze mi wpadnie w oko to napiszę.
Po tej małej dygresji, wracając do głównego wątku, dochodzę do wniosku, że JA wolę zapierdalać niż nic nie robić, a to dlatego że czas płynie szybciej i później mam poczucie, że nie zmarnowałem dnia. Mimo iż jestem zmęczony i nie mam na nic już siły potem to czuję się dobrze. W tym miejscu należałoby dodać, że zasuwać w granicach zdorwego rozsądku, nie można się zajeździć przecież. ;]

A tak poza wszystkim to "MÓJ BLOG JEST NISZOWY!!" :P



Joł!

sobota, 4 kwietnia 2009

Orajt.

Jak dziś było widać za oknem zrobiła nam się piękna pogoda. Ciepło, słonko świeci i ogólnie mega pozytywnie. Dobry humor czerpię z samej pogody. Korzystając ze sprzyjającej aury postanowiłem się wybrać na inaugurującą sezon przejażdżkę rowerową, co też uczyniłem.
Jaram się jak nie wiem, brakowało mi tego przez całą zimę, żeby móc pośmigać na bicyklu. Najlepszy relaks po tygodniowym zapierdolu w pracy. Wywiało mnie do Powsina, i pomimo że na drzewach nie ma jeszcze liści jest tam zajebiście, cisza, spokój, ptaki, śpiewają, a do tego jeszcze można bez stresu usiąść sobie na ławeczce i wypić browarek. Pełen flejwor.
Ogólnie z powrotem w domu byłem jak już się zrobiło ciemno, schetany jak nie wiem. Pierwsza wycieczka w sezonie, długość 50 km, zaliczona.
Nadeszła wiosna i mam wrażenie, że to miasto zaczęło jakoś lepiej wyglądać. Oczywiście nadal są w nim takie same korki, brzydkie budynki itd. ale teraz jakoś tak mnie to razi. Pewnie dlatego, że świeci słońce i jest dłużej jasno, a nie pół dnia ciemno jak w dupie. Nastraja mnie to bardzo optymistycznie.

Hit ostatnich dni ma mojej plejliście. Możecie mówić, że komercha i że to było tysiąc razy ale mam to w dupie. Dizzee Rascal to dobry kocur jest, a ten kawałek jest pro.



piątek, 3 kwietnia 2009

W słowach i obrazach.

Tak sobie wymyśliłem, że dziś poruszę kilka nie związanych za bardzo ze sobą tematów, pisząc kilka słów na każdy załączając odpowiedni obrazek. Każdy z nich wyraża w sumie więcej niż kilkanaście zdań.

A propos tzw. "kryzysu gospodarczego" na świecie:



Z humorem trochę. :)

Coś na temat muzyki:



I kurcze, może i coś w tym jest, ale ja nadal będę się upierał, że między winylem a CD jest różnica w brzmieniu. :) To Paul McCartney z Beatelsów jakby ktoś jakimś cudem nie wiedział.

Coś o sukcesie i byciu znanym i rozpoznawalnym, jednocześnie nie pokazując cycków w TV:



Wiadomo, że Michael Jordan to zasłużony gracz, ale tak naprawdę nie było o nim słychać jakieś 10 lat, a jak wychodzi nowy pro-model jego butów do sklepów ustawiają się kolejki, a ludzie są gotowi zapłacić wielokrotność wartości rynkowej za te kicksy.

O kobietach i o tym jak spora część z nich się ubiera i zachowuje:



Ta pani to Audrey Hepburn, aktorka, chyba najpiękniejsza kobieta jaką widziałem. Tak, wiem, na tym zdjęciu trochę koścista ale ogólnie dla mnie bomba. :D

O nałogach:



Chyba najmniej szkodliwy dla zdrowia nałóg jaki miałem okazję zaobserwować. :]
Na zdjęciu Yngwie Malmsteen, pro gitarzysta.

I tyle na dziś.