A to Ci heca!

piątek, 29 października 2010

Cover power.

Dawno, dawno temu powstało zjawisko tzw. coverowania utworów jednych wykonawców przez innych. Zjawisko to stare jak świat, albo przynajmniej starsze niż rock and roll. Wszak spora część kultowych dzisiaj utworów Rolling Stonesów czy Led Zeppelin opiera się na różnych standardach bluesowych i jazzowych, używanych z resztą po dziś dzień, chociażby w postaci sampli. Panuje opinia, że w rocku wymyślono już wszystko, a inni teraz już tylko przerabiają to co było. Jedni kombinują bardziej, inni mniej co słychać od razu. Czasem zapożyczenia są totalnie bezczelne. Jest też grupa wykonawców, która z braku pomysłu na własną twórczość bierze na warsztat znane już utwory i je coveruje, wtedy możemy być pewni, że wyjdzie z tego jakiś szajs.
Inna sprawa jest kiedy artysta nagrał już trochę autorskich płyt i wpada na pomysł "A, to teraz sieknę taką płytkę ze znanymi utworami, tylko że po mojemu". W takiej sytuacji możemy liczyć na to, że znajdzie się parę perełek na prawdę godnych uwagi. I o tym właśnie dziś.

Ostatnio, legendarny gitarzysta Carlos Santana stworzył album pod bardzo długim tytułem, którego nie pamiętam, na którym są same covery największych rockowych szlagierów. Pan Carlos, do spółki z Panem Chrisem Cornellem, znanemu m. in. z zespołu Soundgarden popełnili nową wersję, jednego z moich ulubionych, kawałków Led Zeppelin pt. "Whole lotta love". Trochę przyspieszyli tempo, zastosowali nieco cięższy efekt gitarowy i oto powstało takie dzieło:



Nie, nie ma mowy, nie jest lepsze niż oryginał, nigdy w życiu.

Jakieś 1,5 miesiąca temu wyszedł nowy album polskiej grupy Acid Drinkers, na którym można znaleźć covery kawałków Raya Charles'a, Iron Maiden, Franka Sinatry czy nawet dyskotekowego hitu "Hot stuff" w wersji thrash metalowej. Popełnili też cover utworu "Ring of fire" z repertuaru Johnnego Cash'a. Klasyk muzyki country z thrashowym pierdolnięciem:



Na koniec kawałek z lat 90. nagrany na nowo przez muzyka ze straszego pokolenia. Paul Anka zwykł wykonywać piosenki popowo-jazzowe w latach 60. i 70., a tutaj bierze się się za grunge. "Smells like teen spirit" w wersji jakiej mało kto by się spodziewał.



Może niektórzy twierdzą, że Kurt przewraca się w grobie, ale moim zdaniem jest to całkiem udany kawałek. Nadaje zupełnie inny charakter nieźle już oklepanemu utworowi.

Jako post scriptum, bonusowy kawałek od Acid Drinkers, oczywiście cover. "Nothing else matters" Metalliki, z gościnnym występem tego cholernego, przereklamowanego Czesława, który Śpiewa :P :






Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna