A to Ci heca!

poniedziałek, 20 września 2010

Dawaj na ring! No chyba, że nie...

Poniedziałki są powszechnie uważane za dni do przysłowiowej "dupy" kilku powodów. Przede wszystkim jednak dlatego, że po weekendzie się trzeba ogarnąć i iść znów do pracy. Bywają też du dupy, bo niektóre dni po prostu takie bywają, dotyczy to też pozostałych sześciu. Dzień dzisiejszy był dla mnie totalnie do kitu, zero ogarnięcia, zero chęci do działania. Dobrze, że chociaż szybko zleciał.
Ale jak zwykle nie o tym.
W sobotę, po powrocie do domu, gdzieś w godzinach przez większość ludzi uznawanych za nocne, włączyłem sobie telewizor, a tam jakaś gala, podczas której dorośli faceci tłuką się ze sobą, że niby w ramach szeroko pojętego sportu. Zdaję sobie sprawę, że są różne sporty na tym świecie, ale to całe MMA czy jak to tam, oraz inne tego typu wydają mi się strasznie bzdurne. Ani to widowiskowe, ani ciekawe. Wychodzę z założenia, że jak jest sport walki, gdzie walczy się w ringu to muszą być solidne ciosy, takie żeby krew i pot się lały, zęby wypadały na ziemię, a na twarzach pojawiały się siniaki i opuchlizny we wszystkich kolorach tęczy. Tak czy inaczej, oglądam sobie i widzę, że na salę wchodzi Pan Pudzian ze swoją świtą, przy akompaniamencie jakiejś totalnie festyniarskiej piosenki. Mina oczywiście harda, bo trzeba pokazać że się twardym jest, a nie miętkim. Potem se wchodzi Pan Przeciwnik, wyglądający jak bohater japońskiej kreskówki, odegrane są hymny i walka się zaczyna. Ledwo się zaczęła, a już się skończyła, bo po chwili Pan Pudzian sprowadził Pana Przeciwnika do parteru i zaczął okładać równo. Muszę przyznać, że ubaw miałem przedni, ponieważ wyglądało to jak solówka dwóch małolatów z podstawówki, bo jeden przezwał drugiego i zabrał mu kapsla z pokemonem.
Wiem, nie znam się na tym, przyznaję otwarcie. Wiem też, że są osoby które się jarają, ja to rozumiem, szanuję to, ale gówno mnie to obchodzi. Śmiać mi się też chce gdy słyszę ludzi, którzy nigdy nie przejawiali zainteresowania ową dyscypliną, a mają najwięcej do powiedzenia, krytykują i w ogóle są najmądrzejsi. Cóż, to już chyba taka polska przypadłość.

Ostatnio często zdarza mi się poruszać w obrębię twórczości zespołu Pink Floyd, do której oficjalnie dojrzałem i zrozumiałem. Kiedyś jakoś nie lubiłem, bo jakieś to zbyt zmetaforyzowane mi się to wydawało i bez pierdolnięcia przede wszystkim. Mam w planie napisać całą notkę o albumie "The Wall", który niedługo będzie obchodził 31. rocznicę wydania. Tymczasem jednak proponuję jeden kawałek z tego albumu pt. "Comfortably numb". Wiadomo, że klasa sama w sobie, zwróćcie uwagę na dwie epickie wręcz solówki gitarowe zagrane przez Davida Gilmoura, szał!



Ponadto coś znacznie mniej ambitnego, ale jednak ze stylem:



Oraz coś z naszego podwórka:



Ja się pytam, czemu już się nie robi takiej muzyki? Albo jak się robi coś porównywalnie dobrego to czemu to siedzi w takim podziemiu, że nikt tego nie zna?

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna