A to Ci heca!

czwartek, 7 października 2010

Ból tworzenia.

Wbrew pozorom tworzenie notek na bloga to nie jest taka prosta sprawa, pomimo że życie codzień dostarcza tematów bez liku. Problem nie leży jednak w kwestii braku tematów, tylko w przelewaniu ich na wirtualny papier.
W moim przypadku wygląda to z grubsza tak, że trafiam na jakiś temat w radiu lub w sieci, przez cały dzień gdzieś mi tam siedzi w głowie i wyrabiam sobie o nim własne zdanie. Później w natłoku obowiązków "pracowych" zapominam o całej sprawie. Wszystko przypomina mi się kiedy już kładę się spać i mam sto milionów pomysłów na notkę, zarówno jak to ładnie napisać, jak i przedstawić konkretne argumenty za i przeciw. Lenistwo jednak zwykle wygrywa z procesem twórczym, bo komu by się chciało wstawać z ciepłego łóżka, odpalać komputer w klepać w klawiaturę. Może są tacy ludzie, ja do nich nie należę. Następnego dnia najczęściej cały koncept jest zapomniany, a jeśli już zaczynam cokolwiek pisać, efekt nie jest do końca zadowalający.
Radą na ten cały ambaras jest ganianie po mieście z notatnikiem w kieszeni i notowanie myśli, argumentów, koncepcji, a następnie tworzenie z nich całości. Tego samego dnia, bo później to traci świeżość jak jednodniowe soki marchewkowe.
Jakby się nad tym zastanowić to byłbym trochę jak Eldo, który podobno też z takowym notatnikiem gania i notuje co mu przyjdzie do głowy. Tak przyznał w jakimś tam wywiadzie przynajmniej. Skoro on tak robi i nazywa siebie "Mudżahedinem Dźwięku" albo "Semantycznym Paganinim", to ja będę o sobie mówił np. "Mudżahedin bloga" czy jakoś w tym stylu. Ogólnie rzecz ujmując to chyba nie jest taki zły pomysł i mógłbym coś takiego jak notowanie co ciekawszych myśli uskutecznić.
Dla osób mających problemy z pisaniem, z pomocą przychodzi Internet, w którym można znaleźć takie oto tutoriale pisania:

Przedstawiona tu metoda rzeczywiście ma swoje wady, chociażby taką, że ciężko trafić w odpowiednie klawisze.

Lista przebojów jak zwykle musi być. Rewolucji wielkiej w tym temacie nie ma

#1 od paru tygodni pozostaje wciąż kawałek Ozziego Osbourne'a "No more tears", do którego teledysk zamieszczałem w poprzedniej notce. Lubię przede wszystkim za prosty, lecz niesamowicie energiczny riff i cudowne solo Zakka Wylde'a, intro na zagrane na basie oraz ciekawe partie na klawiszach.

#2 kawałek o mało optymistycznym tytule i słowach. Cenię za to ładny wokal i fajne smyczki z klawisza. No i bądźmy szczerzy, wokalistka piękną kobietą jest więc klip z przyjemnością się ogląda.



#3 Czilałt jest, człowiekuuuu. Relaksujący kawałek po ciężkim dniu w pracy, klasyk lat 90.



P.S. Wybaczcie ten pełen patosu tytuł dzisiejszej notki. ;]

Komentarze (1):

Blogger Zmysia pisze...

Jeśli chodzi o ból tworzenia, mam ten sam problem... No ale jakoś sobie radzić trzeba. Aha, dziękuję za ,,Make me wanna die" :)

2 listopada 2010 20:16  

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna