A to Ci heca!

wtorek, 14 lipca 2009

Jakby się nad tym zastanowić to dnia dzisiejszego, oprócz posprzątania mieszkania, nie zrobiłem nic co możnaby uznać za zajęcie rozwijające lub konstruktywne w jakikolwiek sposób. Mimo to, nie uważam aby dzień ten był zmarnowany. Czemu? Bo uważam, że po ostatnim weekendzie spędzonym na zdawaniu durnych egzaminów taki dzień mi się należy. Na koniec było jeszcze pół litra gorzałki zrobione na dwóch. Nie poszło to jednak na marne gdyż podjęliśmy z kolegą Mazim wiele ciekawych, rozwiających i ważnych tematów. Podsumowując, dzień uważam za udany, zwłaszcza końcókę, i nie chodzi tu o spożywanie alko. ;)

Chyba już dawno nie miałem tak żeby jakiś album wkręcił mi się w łeb tak jak ostatni, który tu zamieszczałem. Chodzi o Oasis i ich "Definitely maybe". No od czwartku nie ma dnia żebym sobie tej płyty nie puścił conajmniej raz dziennie. Niektóre kawałki to nawet i kilkanaście razy lecą u mnie w plejerze. Ulubione to "Supersonic", który to już załączałem ostatnim razem:



oraz "Slide away":



Zagłębiłem się dalej w ich twórczość i mogę śmiało powiedzieć, że wyżej debiutanckiej płyty nie udało im się podskoczyć. Często tak bywa gdy pierwszy album stoi na wyjątkowo wysokim poziomie. Nie oznacza to jednak, że ich pozostałe produkcje są słabe, poprostu są gorsze od bardzo dobrego debiutu. ;]

P.S. Po raz kolejny złapałem się na tym, że zapomniałem jak się pisze jakieś słowo. Ortografia zaczyna kuleć. ;/ Stwierdzam z przykrością. I w ogóle trochę mnie to wkurwia. Piszę to i robi się jasno, czas spać, kierwa.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna