Dzisiaj znów będę usiłował Wam wcisnąć kolejną porcję muzyki. Będzie płyta, do której mam fchuj wielki sentyment ponieważ jest to jeden z tych albumów, które odcisnęły znaczące piętno na moim guście muzycznym. Chodzi też o to, żeby się polansować, że od małego byłem "karmiony" dobrą muzyką. :P Ale serio, takich płyt jak ta było wiele. Może nawet uda mi się je powrzucać kiedyś.
A dziś proponuję album brytyjskiej grupy Dire Straits "Brothers in arms". Płyta z roku 1984 bodajże. Mamy tu klasyczny rock w czystej postaci. Nie ma ciężkich riffów gitarowych, są spokojne kompozycje ale także kawałki z kopem jak np. singlowe "Money for nothing"
Jest to wersja trochę inna, bo ktoś zajebał teledysk z jutjuba. I jakby kto pytał ten kolo z różowej marynarce to Eric Clapton, o którym pewnie będę pisał jeszcze nie raz. ;]
Singiel numer dwa to mega pozytywny kawalek "Walk of life"
Jak widać tu tez jest Pan Claton. :] Myślę, że większość z Was słyszała te kawałki, a jak nie to pewnie spędziliście sporą cześć życia poza cywilizacją. :P
Trzeci singiel to "Brothers in arms" który znalazł się na pierwszym miejscu Top 100 Wszech czasów Radia Złote Przeboje. W sumie to nie jest wielkie osiągnięcie ale podaję jako ciekawostkę.
hasło: www.peb.pl
Miłego słuchania. :D
Miłego słuchania. :D
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna