A to Ci heca!

wtorek, 31 marca 2009

Ostatnio nic nowego nie pisałem, a to oczywiście z powodu braku czasu. Przez to nie mogłem śledzić wieści z kraju i ze świata i opisywać kolejnych bzdurnych zjawisk, które zachodzą w naszym społeczeństwie. Ale dziś wróciwszy z pracy cośtam udało się znaleźć.
W sobotę byliśmy świadkami mega blamażu naszych piłkarzy w meczu z Irlandią Płn. Jak wiadomo jest to drużyna znajdująca się w czołówce światowej więc nasze gwiazdy- Rodżer Perejro i Artur Borubar narobili w majty. Zwłaszcza ten drugi, nasza gwiazda, bohater ostatniego Euro. Nie zamierzam tu nikogo hejtować jak to mają w zwyczaju przeciętni internauci na różnych blogach i forach, odrobina ironii nikomu nie zaszkodziła jeszcze. Tak więc: "Miejmy wdzięczność dla naszych piłkarzy, oni zrobią wszystko byśmy jeszcze długo mogli marzyć" :]Podczas gdy czołówka naszych piłkarzy daje ciała w trzeciej lidze padają bramki w takim stylu:



I to jest polska trzecia liga. :] Ale serio, prawdopodobnie jest to jeden przypadek na sto tysięcy, a piłkarz wcale strzelał prosto do bramki ale wyszło całkiem fajnie. Miło widzieć takie akcje.

Jakiś czas temu pisałem o bzdurnych przepisach dotyczących ograniczenia prędkości. Dziś dotarłem to kolejnego niusa dotyczącego każdego posiadacza prawka. Uwaga! Podobno w kodeksie jest przepis mówiący o tym, że prawo jazdy może stracić też pijany pieszy jeśli np. wejdzie na przejście na czerwonym i spowoduje wypadek. O ile opcje, że za jazdę po pijaku rowerem zabierają to jestem jeszcze jakoś zrozumieć, ale to już wykracza poza granice mojej wyobraźni. Nie widze podstaw, dla których taki pieszy miałby niby stracić prawko. Nie dość, że w takiej sytuacji na 100% przegra stracie z samochodem to jeszcze straci dokument. Przecież on tylko nie ogarnął siebie, a nie pojazdu. Logika podpowiada więc, że prawko nie powinno być odebrane. Jednak jak wiadomo jest sporo przepisów, które zaprzeczają wszelkiej logice więc ta opcja mnie specjalnie nie dziwi.

Mjuzik, mjuzik! Dziś będzie o płycie, która ostatnio doczekała się reedycji. Nazwyana "jednym z najlepszych debiutów rockowych". Rok 1991, Seatle, obok takich zespołów jaki Alice in Chains czy Nirvana wyrasta zespół zwany Pearl Jam. Moim zdaniem ich kompozycje wciągają dupą wiecznie naćpanego wokaliste Alice in Chains oraz Kurta Cobaina i jego rozciągnięty sweter. Ich muzykę określa się jako grunge, czyli po polsku "żadna piosenka nie ma pozytywnego tekstu". No bo tekstów o tym, że facet nie wiedział kto jest jego prawdziwym ojcem ("Alive") czy chłopcu, który strzelił sobie w łeb przy całej klasie ("Jeremy") nie można nazwać pozytywymi. Nie zmienia to jednak fakty, że płyta owa jest mistrzowska i jest pozycją obowiązkową w mojej płytotece, mam ją w wersji analogowej nawet.



Utworów singlowych sami sobie poszukajcie. Naprawdę polecam, super rzecz.
Przeczytajcie też ten okropnie pompatyczny artykuł o nich.
Swoją drogą chętnie bym przytulił takie kolekcjonerskie wydanie jakie tam jest opisane, nie jako superfan zespołu, raczej jako kolekcjoner płyt. :)

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna